Już dawnooo powinnam dodać ten rozdział, ale nauka nagli. Zapewne to zrozumiecie. Po pierwszym semestrze, więc pora się wziąć za ten ważniejszy, drugi :)
9:00 rano. Dziewczyny jeszcze spały, Liam, Harry i Niall też. Louis właśnie wychodził z domu po zakupy, gdy nagle zauważył Zayn'a leżącego u siebie w ogrodzie na leżaku ,wygrzewającego się na słońcu. -Cześć Zayn!-krzyknął Loui podchodząc do płotu. -O cześć Louis! Gdzie ty się wybierasz o tej porze?-zapytał Zayn unosząc lekko głowę. -Idę do sklepu. Musze zrobić jakieś zakupy, bo Eleanour dzisiaj przyjeżdża, mogę na chwilkę? Muszę ci coś powiedzieć. -Jasne-odpowiada Zayn kiwają c ręką. Malik poszedł po krzesło i przyniósł przyjacielowi. -Dzięki stary. -Ej, ja nie jestem taki stary. -Oj tam wiesz,że tak się mówi, ale dobra do rzeczy. Zauważyłeś, że Liam ostatnio jakiś przygnębiony chodzi? -Tak zauważyłem, jak nie on. W ogóle w nim życia nie ma. -No dokładnie. I wczoraj jak siedzieliĹmy w salonie i weszły dziewczyny on się jakoś zmieszał-stwierdził Tomlinson. -Myślisz,że się zakochał? -Tak. Tylko w której? Maddie? Sandy? Może któraś z tych dwóch i boi się, że skrzywdzi chłopaków. -Nie wiem trzeba to sprawdzić. -Ale jak? -Trzeba zrobić coś takiego że na przykład będzie z nami Liam i każda po kolei żeby podeszła, czy coś takiego- kombinował Malik. -Dobry pomysł, u Magdy i Olki jesteśmy prawie codziennie, więc będzie łatwo, ale co jeśli to Aria? Ale to nie dziś,bo przychodzi Elka. -No tak. Dzisiaj chyba nawet nie idziemy do dziewczyn nie?-spytał Zayn. -Nie wiem. Niall i Harry zapewne idą. Właśnie! Trzeba im o tym powiedzieć. Zayn wstawaj! Wyszykuj się i pójdziesz ze mn ą do sklepu i powiem ci nasz plan-Louis rozwinął swój monolog. -No dobra-odpowiada Zayn z niechęcią wstając z leżaka.
Po kilku minutach chłopcy wyszli. -To robimy tak, zadzwonisz do Niall'a i zapytasz czy idzie do dziewczyn. Jeśli potwierdzi to umówcie się chwilę szybciej i mu wszystko powiesz. Albo nie, bo przecież Maddie to jego dziewczyna to nie mów o co chodzi. Po prostu idziecie z nimi do dziewczyn.I wtedy będziesz obserwował co się dzieje. I tyle. -Ok jakoś to zrobię, najgorsze jest to że jestem w tym sam- powiedział zirytowany. -Zayn, jestem z tobą duchem. -Dobre i to. Chłopcy się rozstali. Zayn poszedł od razu do Niall'a. Potem doszedł do nich Harry i Liam. Razem poszli do dziewczyn.
*Myślami Zayn'a. Ok, muszę coś wymyślić. Może, gdy wyjdą z pokoju to zawołam którąś i zobaczę. Tak z każdą. Oby tylko wyszły. Jak nie to będę go obserwował.
Chłopcy weszli do salonu i usiedli na kanapie. -Wow, my we dwie czasem się ciśniemy i narzekamy,że ciasno a wy w czwórkę się mieścicie?- Olka nie mogła tego pojąć. -No widzisz my jesteśmy hardcorami- wyszczerzył się Zayn. Po czym Zayn spojrzał na Liam'a. Niestety, ale Liam nie zareagował jakoś specjalnie na widok Olki. Czyli to nie ona. -Magdy nie ma?-spytał Liam. -Ona... -Ona zaraz przyjdzie bo poszła do sklepu- wyjaśnił Niall wchodzą c w słowo Oli. Zayn'owi zapaliła się czerwona lampka. -To ona?-pomyślał -Ale Maddie jest dziewczyną Niall'a, Liam nigdy by mu tego nie zrobił-dalej się zastanawiał. -Aha, ok-odpowiedział Liam. Po chwili było słychać przekręcający się klucz w drzwiach. Zayn od razu popatrzył na Liama. Niestety na marne, bo Magda weszła razem z Arią . Liam się speszył. Zayn miał problem do której on się tak rumieni. -Hej chłopcy!-krzyknęła Madzia wchodząc do salonu i całując Niall'a w policzek- Patrzcie kogo spotkałam-dodała wskazując na Arię. -Cześć-przywitała się dziewczyna. -Hej-krzyknęli wszyscy z salonu.
Magda zaniosła zakupy do kuchni. Ola poszła pomóc jej rozpakować. Aria została z chłopakami i usiadła na fotelu stojącym obok kanapy, niestety nie po stronie Liam'a tylko z drugiej. Chłopak nawet nie zauważył,że to ona usiadła, bo cały czas siedział ze spuszczoną głową. Po chwili weszłyy Magda i Ola. Zayn cały czas obserwował Liama. Chłopak podniósł głowę i patrzył na dziewczyny.
*Myślami Zayna. Nie no nie wierze. Liam! Co ty wyprawiasz?!
-Gdzie się dziś wybieramy?-spytał Harry. -Nie mam pojęcia-odpowiedział Niall sięgając po magazyn leżący na stole. -Ja też nie wiem, Aria! Co ty taka bez humoru siedzisz- powiedziała podnosząc ton głosu Magda. -Ja... no dobra nie wiedziałam jak, ale muszę wam coś powiedzieć. Wszyscy patrzyli na nią jakby miało się coś stać. -Plany się trochę zmieniły. Wracam szybciej do USA, a dokładnie w sobotę. -Przecież dzisiaj jest środa, to już za trzy dni! -oburzyła się Ola. -Wiem, ale to nie zależy ode mnie. Wczoraj dzwoniła mama. Powiedziała,że trzeba jeszcze wszystko pozałatwiać do szkoły i ogółem Josh też musi już wracać, bo mu się urlop skończył. A mieszkamy razem. -Przecież to twój kuzyn?-zdziwiła się Ola. -Wiem, ale wy o czymś nie wiecie, bo bałam się to powiedzieć- Aria spuściła wzrok na podłogę. Po policzku spłynęła jej pojedyncza łza. -Aria ty płaczesz?-spytała Maddie- Co się stało? Nam możesz zaufać. -Dobra, to było tak. Tata Josh'a i mój to bracia. Moja mama nie miała rodzeństwa, a tata po za nim nikogo, więc na rodziców chrzestnych wzięli mi rodziców Josha. Gdy miałam 8 lat moi rodzice zginęli w pożarze w pracy. Niestety nie mieli jak uciec. Byli w płonącym pomieszczeniu, a drzwi zarzucone były różnymi palącymi się przedmiotami typu przewróconą szafą ,
jakimiś biurkami. -A gdzie pracowali twoi rodzice?-przerywała Arii Ola. -W biurze podróży. Kochali podróżować, więc byli przewodnikami. -Okey, mów dalej. -No i to działo się jakby na moich oczach, bo rodzice umówili się z ciocią, że pójdziemy po nich do pracy i razem wrócimy do domu. Stałam pod budynkiem i zauważyłam dym. Po chwili przyjechała straż pożarna, karetka i policja. Zapytałam policjanta co się stało. Powiedział mi,że wybuchł pożar w kotłowni i strasznie szybko rozniósł się na cały budynek. Prawie wszystko było tam drewniane, wiecie meble, na podłodze były panele itp. Do tego jeszcze dużo sprzętu elektronicznego. To wszystko to były ułamki sekundy. Strażacy gasili pożar,a w między czasie wynosili ludzi. Nie wynosili ich. Płakałam, myślałam,że to koniec, lecz w głębi wierzyłam,że przeżyli . Po chwili strażacy wynieśli mamę, zaraz potem tatę. Wnieśli ich do karetek i pojechali. Podbiegłam do tego samego policjanta i zapytałam czy pani i pan z karetki, która właśnie odjechała żyję. Powiedział,że tak, ale są w krytycznym stanie i ich szanse na przeżycie są niewielkie. Rozpłakałam się jeszcze bardziej. Policjant zainteresował się tym. Powiedziałam mu,że to moi rodzice. Zawiózł mnie do szpitala.Nie zostawił mnie. Kończył właśnie dyżur,
a jednak został ze mną.
. Niestety nie miałam kontaktu z ciocią, bo nie miałam komórki, a numeru nie pamiętałam, a z resztą zapomniałam o wszystkim dookoła. Teraz liczyło się życie rodziców. Pan policjant nazywał się Marc, chciał, żebym
zwracała się do niego po imieniu. Lekarz powiedział to samo. Że są w ciężkim stanie, dodał tyle,że właśnie wjechali na blok operacyjny. Byłam załamana. Powtarzałam,że to sen. Że zaraz się obudzę i będę z mamą i tatą . Pan Marc próbował mnie pocieszać, lecz to na marne.Operacje trwały, a godziny leciały. -Masz jeszcze kogoś oprócz rodziców?-zapytał pan Marc Odpowiedziałam,że chrzestnych i kuzyna. Pytał, gdzie mieszkają .Policjant odparł,że trzeba się z nimi skontaktować.
Powiedziałam,że nigdzie nie jadę. Dodał,że on pojedzie, tylko mam dać mu adres. Był naprawdę pomocny. Dochodziła już godzina 9:00 wieczorem rodzice dalej byli operowani. Przyjechała ciocia z wujkiem. Ciocia wyglądała inaczej. Jak inna osoba. Była blada z rozmazanym makijażem , zapłakana i bez życia. Przytuliła mnie. Po chwili wyszedł lekarz i wyrwałam z ramion cioci i pognałam na do lekarza. Nie wyglądał na zadowolonego. Ty z rodziny państwa Hutcherson? zapytał,a ja przytaknęłam. Lekarz powiedział tak, to są jego słowa dokładnie, to jest cytat, nie zapomne ich nigdy przenigdy. "Państwo Hutcherson mieli bardzo ciężką operacje.... niestety, ale nie przeżyli jej przykro mi." Na te słowa rozpłakałam się bardzo mocno, zaczęłam krzyczeć,że to nie prawda,że oni zaraz wyjdą i pójdziemy do domu. Byłam w szoku. To jest przeżycie dla dorosłego,a co dopiero dla 8 latki. Chciałam ich zobaczyć ostatni raz. Lekarz powiedział,że to niemożliwe. Ciocia z wujkiem zabrali mnie do domu. Powiedzieli,że jutro jadą załatwiać pogrzeb,aby jak najszybciej się odbył, bo ja bardzo chciałam ich zobaczyć. Mieli tez przejąć nade mną opiekę.
Pożegnałam się z panem Marc'iem, ciocia podziękowała mu za wszystko i pojechaliśmy
do domu. Ja od razu wbiegłam do pokoju, który był mój, bo zawsze jak u nich byłam to tam spałam. Zamknęłam drzwi na klucz i rzuciłam się na łóżko. Płakałam, krzyczał. Byłam w szoku. Wszyscy płakali, nawet Josh.
Kolejnego dnia ciocia z wujkiem pojechali załatwiać pogrzeb. Były wakacje,
więc mogliśmy zostać w domu. On już się uspokoił. Ja nie nic nie jadłam od poprzedniego dnia, tylko siedziałam i ryczałam do zdjęcia rodziców- Aria zaczęła delikatnie płakać,
ale kontynuowała opowieść-około godziny 15 wrócili. Wujek William powiedział,że załatwili na piątek, to wszystko działo się w poniedziałek, a był już wtorek. Ciocia Violetta dodała,że byli załatwiać opiekę nade mną i powiedzieli mi,że przy tym ja muszę być. Chciałam jechać jeszcze dzisiaj, bo chciałam mieć to za sobą. Zgodzili się. Razem w czwórkę pojechaliĹmy. MusiaĹam odpowiedzieć na kilka pytań i podpisać jakiś papier,że chcę, żeby to wujostwo się mną zajęło.
Od tamtego dnia mówię do nich mama i tato. W końcu nadszedł pią tek. Wszyscy ubraliśmy się na czarno i pojechaliśmy do kościoła. Poprosiłam,aby wszyscy wyszli z tej kaplicy, bo chciałam zostać z nimi chwilę sama. Wtedy przeprosiłam za wszystko podziękowałam. Życzyłam im miłego życia w Niebie i powiedziałam,że ich nie zawiodę. Potem ciocia, wujek ,Josh i znajomi przyszli
się pożegnać z ja cały czas stałam obok trumien. Potem była stypa w domu u cioci, znaczy już u mnie. Mijały dni ja się zamknęłam w sobie. Mało jadłam, prawie nic. Ciocia z wujkiem już się pogodzili z tym,że rodziców nie ma i starali się abym ja zrozumiała. Lecz to było na marne. Świat mi się zarwał. Nadszedł rok szkolny.
Tego ciocia się najbardziej obawiała. Nie chciałam do niej iść. Ciocia poprosiła mnie, abym poszła chociaż na rozpoczęcie roku. Załatwiła mi lekcje indywidualne w domu. W Dzień rozpoczęcia spotkałam się z moją klasą ,
zawsze kochałam ten moment po wakacjach, bo moja klasa była cudowna, byliśmy tacy zgrani. Ale wtedy nawet to nie dało. Spotkałam się z moją przyjaciółką Nicole. Gdy powiedziałam jej co się stało była bardzo smutna, nawet się popłakała, Ciocia z wujkiem powtarzali mi,że rodzice nie chcieliby, abym tak płakała woleliby
abym była szczęśliwa. Wiem to, ale strasznie mnie to bolało, bardzo chciałam przestać lecz nie potrafiłam. Na zajęciach indywidualnych jakoś mi szło, lecz ten rok nie był mi udanym w szkole. Zawsze byłam wzorową uczennicą, a w tym roku niestety nie wyszło. Jak to nauczycielki mówiły, nie byłam w ogóle obecna na lekcji. W końcu się pozbierałam lata minęły i przyzwyczaiłam się, od tych siedmiu lat chodzę co poniedziałek na cmentarz, pomodlić się i porozmawiać z rodzicami. Ognia unikam jak tylko mogę- zakończyła swoją historię -Jeny, to jest takie smutne- Magda rozpłakała się. -Maddie,nie płacz- powiedziała Aria. -Ja jestem strasznie wrażliwa. A ta historia to naprawdę przeżycie. Aria podeszła i przytuliła Maddie. Zayn w tym czasie zauważył jak Liam patrzy w ich stronę. -No tak to o nią chodzi, jak mogłem tego wcześniej nie zauważyć-pomyślał Zayn. Była już 14. Wszyscy zjedli obiad i poszli na miasto. Musieli ostatnie dni spędzić razem z Arią.
*Wieczorem po rozstaniu, u Zayna w domu. Zayn dzwoni do Louis'a. -Halo -Hej masz chwile?-spytał Zayn. -Tak, El już poszła. -To dobrze. Wiem kto podoba się Liam'owi! -No kto? -A wiesz jaką Aria ma smutn ą historię?! Matko, to trzeba zobaczyć. W jaki sposób ona to opowiadała i płakała, potem Maddie się popłakała. -A co się stało?-spytał ciekawy Louis. -Arii rodzice zginęli gdy miała 8 lat, teraz rodzice Josh'a są jej rodzicami, bo to jej chrzestni, a jej tata i tata Josh'a to bracia, dlatego to jej chrzestni i byli załatwiać zaraz po śmierci jej rodziców, aby mogła być ich córką i jest. -A czemu zginęli? -Pracowali w biurze podróży i pewnego dnia wybuchł pożar w kotłowni i nie mieli jak wyjść, bo wyjście było zastawione. Mieli operacje i nie przeżyli.Smutne. Louis nie odpowiadał. Zayn aż spojrzaĹ na słuchawkę czy się nie rozłączył czasem, ale nie. -Yy... Louis? -Co tak, o matko jakie to smutne- Louis mówił drżącym głosem.-Jeny, a co z tą
wybranką Liama? -A no tak, no to jest nią...- Zayn'owi nagle przerwał dzwonek do drzwi. -Jeny kto to? Czekaj Louis zaraz zadzwonię, bo ktoś się dobija. -No ok. Zayn poszedł do drzwi.To była Perrie. -Hej! -Perrie? A ty...? -Tak wiem, mamy wolne kilka dni w trasie więc postanowiłam,że zrobię ci niespodziankę- przytuliła chłopaka. -Wow, kochana jesteś.Chodź, nie będziemy stali w drzwiach. Perrie wzięła swoją walizkę i weszła do domu.
*W domu Louis'a -Czemu on nie dzwoni? Co tam ducha zobaczył i zemdlał czy jak? Zaraz ja zadzwonię do niego. Dobra ja dzwonie. Louis zadzwonił do Zayn'a. Zayn w tym czasie siedział z Perrie na kanapie i oglądali film. W tym czasie zadzwonił telefon. -O nie! Miałem zadzwonić do Louis'a. Zapomniałem o nim.- Zayn rozłączył się bo stwierdził,że wyśle mu to sms'm, bo znając życie jak zaczną gadać, to nie będą mogli skończyć. -Co? Jak to odrzucił?! Ja go zaraz odrzucę, albo rzucę cegłą w łeb- mówił wkurzony Louis sam do siebie. Po chwili przyszedł do niego sms od Zayna.
***
Ciekawi co dalej?
Napisała: Maddie Horan
Korekta: Alison Payne
***
Przy okazji. Możecie uwierzyć, że Zayn ma już 21 lat?! Ten czas niesamowicie leci.
Nie dodałyśmy notki o jego urodzinach,
dlatego teraz o tym wspominam i nadal nie wierzę, ze oni tak szybko rosną ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz